ANTROPOLOGIA "SWIAT CZłOWIEKA I KULTURY" E.NOWICK
3. Kulturowe i społeczne uwikłania antropologa


Badacza obcych kultur musi nurtować myśl, jak dotrzeć do odmienności kulturowej, jak i w jakim stopniu można zaakceptować tę odmienność, sło¬wem: jakie są granice respektowania różnorodności kulturowej w praktyce społecznej, zwłaszcza w tej praktyce, z którą styka się antropolog.

3.1. Antropolog jako badacz i jako działacz


Bez wątpienia to, że antropologia powstała na gruncie kultury zachod¬nioeuropejskiej w określonym momencie jej rozwoju, ma kolosalne znaczenie dla kształtu i problemów praktycznych tej dyscypliny.
Pierwsza konsekwencja wiąże się z faktem, że antropologia, będąc dziec¬kiem jednej kultury, bada wiele kultur, a zgodnie z jej aspiracjami – wszelkie kultury. Jest to więc sytuacja jednej lunety, jednej aparatury poznawczej zasto¬sowanej do rozmaitych przedmiotów. W pewnej mierze ujednolica to efekty badań, w pewnej zaś stwarza wspólną płaszczyznę i większą szansę porównań materiału międzykulturowego. Dobrze jednak mieć świadomość źródeł tej po¬równywalności, a przynajmniej zasad działania tego ujednolicenia.

Po drugie należy brać pod uwagę oddziaływanie określonych cech kultu¬ry zachodnioeuropejskiej, które mogą mieć pośredni lub nawet bezpośredni wpływ na poznanie antropologiczne: na procedury badawcze, zastosowania wyników badań itd. Widzieliśmy już, jak wartości wyniesione przez antropo¬logów z kultury europejskiej i określające niejako istotę tej profesji ingerują w proces wyboru tematu i przedmiotu badań oraz jaki wpływ mają na prak¬tyczne zastosowania rezultatów badań antropologa. W konkretnych działa¬niach antropolog musi się kierować jakimiś kryteriami wyboru, w czym prze¬wodnikiem musi być dla niego jego własna kultura. To jej wartości sterują nim nawet wówczas, gdy kieruje się wyłącznie chęcią pomocy tym, którzy są przedmiotem jego badań. Trzeba tu zresztą podkreślić, że właśnie chęć pomo¬cy badanym była ważnym motywem działania wielu antropologów zarówno we wczesnym okresie rozwoju tej dyscypliny, jak i w czasach najnowszych. Nie zapominajmy bowiem, że już Edward B. Tylor uważał antropologię za dyscy¬plinę, która może zyskać wielkie znaczenie praktyczne, a Lewis H. Morgan angażował się osobiście w sprawy Irokezów, pomagając na drodze prawnej (sam był z wykształcenia prawnikiem) uchronić plemię Seneca przed utratą te¬rytoriów plemiennych. Antropologowie młodszego pokolenia żywo dziś anga¬żują się w prace nad upośledzonymi zbiorowościami, na przykład w Stanach Zjednoczonych, w przeświadczeniu, że badania antropologiczne mogą uświa¬domić szerokiej publiczności, w tym politycznym decydentom, pewne donio¬słe problemy i poruszyć sumienia ludzi odpowiedzialnych za kierunek polity¬ki społecznej. Stąd badania nad slumsami, kulturą nędzy i grupami etniczny¬mi stojącymi najniżej w hierarchii społecznej.

Pomoc badanym może być bezpośrednim celem badań; mogą one cza¬sem wpływać na rozwiązanie lub przynajmniej złagodzenie palących proble¬mów. Może też być wynikiem zrodzonej w trakcie badań sympatii, przyjaźni, poczucia odpowiedzialności wobec przedstawicieli badanej zbiorowości. Jed¬nak pragnąc im pomóc, antropolog nie przestaje być uczestnikiem i przedsta¬wicielem własnej kultury. Jest nim również w oczach badanych, a także we własnych reakcjach, odczuciach i motywach działania. W swych wysiłkach na rzecz badanych stosuje własną hierarchię wartości - chce im pomóc realizując cele i podejmując działania zgodne z własnymi wyobrażeniami etycznymi, po¬litycznymi i społecznymi.
W 1967 r. American Anthropological Association podjęło uchwałę doty¬czącą etycznych problemów antropologii. Uchwała ta głosi, że antropologia po¬winna służyć dobru ogólnemu, a przede wszystkim, że jej badania nie powinny być wykorzystywane ze szkodą dla zbiorowości, w których badania były prowadzone. Z taką zasadą trudno się nie zgodzić, ale ze względów, o których mówi¬łam, uchwała rozwiązuje problem etyczny antropologii w sposób połowiczny. Zło i dobro mogą być rozmaicie pojmowane, a to ma zasadniczy związek z od¬miennościami kulturowymi. Właściciele niewolników i większość innych miesz¬kańców południa Stanów Zjednoczonych wierzyli, że niewolnictwo leży w inte¬resie zarówno Murzynów, jak i białych, gdyż dziecinna natura tych pierwszych uniemożliwia im podejmowanie decyzji w ich własnych sprawach - wymagają więc opieki, a do innych zadań poza wykonywaniem prostej pracy fizycznej w ogóle się nie nadają. Z tak ogólnie, jak we wspomnianej uchwale, ujętej zasa¬dy nie wynikają żadne konkretne wskazówki do realizacji w praktyce.


3.2. Wybór hierarchii wartości w działaniu


W związku z wyżej rozważanymi problemami nasuwa się pytanie: „Kto ma decydować o tym, co jest dla danej społeczności dobre: politycy, eksperci--antropologowie, czyli przedstawiciele kultury zewnętrznej, czy też członkowie zbiorowości, w których interesie miałoby być prowadzone konkretne działa¬nie?". Antropolog ma do wyboru dwie postawy: może pozostać uczestnikiem własnej kultury wyznającym do końca jej hierarchię wartości, lecz znając pro¬blemy badanej zbiorowości, starać się poprawiać jej los i wskazać władzom posunięcia ku temu zmierzające; może też głęboko utożsamić się ze zbiorowo¬ścią badaną (lub też mając na względzie jej dobro, zawiesić własną hierarchię wartości) i zalecać odpowiednim władzom rozwiązania realizujące cele, które badana zbiorowość sama sobie stawia. Przyjęcie pierwszej postawy może pro¬wadzić do konfliktu antropologa z badaną społecznością, a kierowanie się własnym sumieniem i najszerzej pojętymi względami etycznymi może czasem zaostrzyć, a nie pomniejszyć ten konflikt.
Do obowiązków antropologa należy badanie i zrozumienie (a w każdym razie poznanie) wartości i celów życiowych badanej grupy, a w związku z tym dotarcie do jej interesów pojmowanych w jej kategoriach pojęciowych. Może zatem jako ekspert doradzać posunięcia i rozwiązania z nimi zgodne, w pew¬nym więc sensie może stać się rzecznikiem badanej zbiorowości. Nauka nie dostarcza jednak badaczowi wskazówek, jak postąpić w sytuacji, gdy na przy¬kład zbiorowość, której los chciałby poprawić, jest przekonana, że przyczyną chorób jest obecność białych, on sam zaś wie, że te choroby są wynikiem bra¬ku higieny i niewłaściwego odżywiania. Antropolog może zignorować przeko¬nania tubylców lub walczyć z nimi i zachęcać do utrzymywania większej higie¬ny i modyfikacji odżywiania się. Może też zawiesić własną koncepcję źródła chorób i powstrzymać się od działania. Wówczas jednak będzie musiał działać wbrew własnej hierarchii wartości i zaakceptować istniejący stan rzeczy w przekonaniu, że nie może nikomu narzucać swojego punktu widzenia. W tym wypadku jednak naczelne wartości zdrowia i życia są u badacza i badanych identyczne; badacz i badani różnią się między sobą tylko ilością i ro¬dzajem wiedzy oraz przekonaniami co do środków prowadzących do pożąda¬nego celu. Konflikt między badaczem a badanymi w wypadku przyjęcia pierw¬szej postawy jest tak duży, że może czasem prowadzić do całkowitej utraty za¬ufania badanych do badacza.
Może jednak istnieć także autentyczna rozbieżność wartości podstawo¬wych. Na przykład, poczucie bezpieczeństwa, które zapewnia system wzajem¬ności, może być w danej kulturze wartością wyżej cenioną od efektywności go¬spodarczej. Ten właśnie rodzaj rozbieżności (konfliktu) wartości miał miejsce na Wyspach Admiralicji, gdy Paliau, miejscowy przywódca ruchu reformy społecz¬nej, zaczął atakować dawne obyczaje wnoszenia opłaty za narzeczoną oraz dzie¬lenia się z krewnymi wszelkimi zdobytymi dobrami w imię indywidualnego suk¬cesu, opartego na ekonomicznej efektywności jednostki (por. Schwartz 1962). Jeśli w miejsce Paliaua wstawimy badacza-antropologa, który widząc ubóstwo tubylców chce zmienić ich los przez zmianę ich hierarchii wartości, okaże się, że wybiera on system ocen własnej kultury, a nie kultury badanej.

W wieku XIX, a także na początku XX większość antropologów nie¬omal automatycznie wybierała wartości własnej kultury, co było zgodne z nie¬zachwianym wówczas przeświadczeniem o wyższości i dobrodziejstwach cy¬wilizacji zachodniej. W XIX w. dla znakomitej większości antropologów ame¬rykanizacja Indian i ich kulturowe wchłonięcie przez cywilizację anglo-amery-kańską były najwyższymi wartościami pozytywnymi. Ich wynikiem była decy¬zja o przydziale Indianom indywidualnych działek oraz narzucenie im amery¬kańskiego szkolnictwa i reżimu podczas nauki.

Prawdą jest jednak, że to właśnie wśród antropologów najwcześniej, bo jeszcze w końcu XIX w., zaczęła kiełkować myśl o równowartości kultur ludz¬kich i o znaczeniu pluralizmu kulturowego. To właśnie z kręgów badaczy zróż¬nicowania kulturowego idee relatywizmu i pluralizmu zaczęły promieniować na pozostałe kręgi intelektualistów, a także na szersze kręgi społeczne. Jednakże po¬stawa odrzucająca etnocentryczne wybory wartości stała się powszechna wśród antropologów dopiero w połowie drugiej dekady XX w. W 1916 r. komisarz do spraw Indian oświadczył, że amerykanizacja nie jest najważniejsza, że należy do¬cenić wartościowe elementy kultur indiańskich i zaakceptować wkład Indian do całej kultury amerykańskiej. Zwróćmy jednak uwagę, że ta wypowiedź, która oznaczała zmianę polityki wobec Indian, pojawiła się dopiero wtedy, gdy nie tyl¬ko przestali oni zagrażać społeczeństwo! amerykańskiemu, ale również przestali być zasadniczym problemem społecznym i politycznym.

3.2. Kultura badacza w praktyce antropologicznej


Trudno jest antropologowi, zwłaszcza gdy naprawdę z zaangażowaniem podchodzi do swego zadania, zawsze zachować postawę wyłącznie obserwatora. Styka się bowiem z ludźmi, którzy mają swoje pragnienia, cele, proble¬my, czasem bardzo poważne, jeśli nie dramatyczne. W sytuacji pozaobserwa-cyjnej antropolog może się znaleźć nie tylko z własnej woli, ale z przyczyn in¬stytucjonalnych, na przykład gdy rozmaite instytucje wymagają od niego opi¬nii i konkretnych zaleceń. Wtedy często pojawiają się konflikty wartości. Tak więc w praktyce antropolog, gdy badana społeczność za przyczynę chorób uznaje obecność białych, nie będzie na ogół zalecał nierealnego programu ze¬rwania wszelkich kontaktów z cywilizacją białego człowieka, lecz będzie ra¬czej zachęcał do przestrzegania określonych reguł żywienia i higieny. Antro¬pologowie nigdy nie popierali obyczajów, które kłóciłyby się jawnie z etycz¬nym systemem kultury europejskiej, choć jest dopuszczalna i sporadycznie obserwowana postawa stosowania podwójnego standardu wartości: jednego zespołu norm dla uczestników własnej kultury, innego zaś dla uczestników kultury obcej. Może to doprowadzić do skrajnego relatywizmu etycznego, którym rządzi zasada absolutnej nieporównywalności i niekomunikowalności wartości różnych kultur (w tym wypadku kultury badacza i kultury badanej). O tej postawie pisał Levi-Strauss w słynnym szkicu Szklaneczka rumu w książ¬ce Smutek tropików (1964: 353-364). Zgodnie z nią, moralnie oceniać zacho¬wania można tylko na gruncie kultury osoby działającej, nigdy zaś poprzez wartości kultury obcej (w tym też kultury badacza). Tak usposobiony antropo¬log będzie zostawiał istniejącą sytuację własnemu biegowi lub - jeśli postawę swą traktuje bardziej aktywistycznie - będzie gotów przekonywać administra¬cję (na przykład kolonialną), że należy danej zbiorowości zostawić swobodę w stosowaniu obrzędowych tortur, gdyż obyczaje w danej kulturze mają sens, a więc nie ma powodu ich niszczyć. Według Levi-Straussa jesteśmy bardziej su¬rowi wobec społeczeństwa własnego niż wobec społeczeństw obcych kulturo¬wo. Tak więc okrucieństwo (na przykład duszenie ptaków przeznaczonych na ofiarę) antropolog będzie skłonny uważać za niedopuszczalne zwyrodnienie moralne w swoim społeczeństwie, zaś w społeczeństwie obcym będzie je tole¬rował i uzna za sensowny obyczaj. Wobec kultury badanej zawiesza się wtedy wszelkie oceny moralne, a więc przyjmuje się tylko postawę obserwatora, wo¬bec kultury własnej natomiast dopuszcza się postawę zarówno uczestnika, uprawniającą do oceny, jak i obserwatora szukającego funkcji, sensu czy przy¬czyny danego obyczaju.

Gdy w konflikcie stoi wartość, jaką stanowi życie ludzkie, i jakieś inne wartości, antropolog nie ma żadnej wątpliwości, że ma bronić tej pierwszej, zgodnie z hierarchią wartości własnego społeczeństwa. Tak więc będzie raczej zachęcał do wprowadzenia zakazu polowania na głowy, który to obyczaj jest centralny dla kultur papuaskich, mimo że zdaje sobie sprawę z tego, jak waż¬na dla integralności kultury tubylczej jest ta instytucja. Integralność kultury tradycyjnej, jej tożsamość bywa - mimo całej fascynacji odmiennością kultu¬rową, gloryfikacji tej odmienności, a czasem romantycznej tęsknoty za minio¬nym stanem kultury - odsuwana na dalszy plan w wyniku wyboru wartości życia i zdrowia ludzkiego jako wartości nadrzędnych i niepodważalnych. Z tej przyczyny antropolog posunie się do popierania zakazu zabijania bliźniąt, zgodnego przecież z dawnym obyczajem, składania ofiar z ludzi, zabijania cza¬rowników, porzucania noworodków lub ludzi starych i chorych.

Będąc z takich czy innych pobudek działaczem, reformatorem, badacz pozostaje uczestnikiem własnej kultury nie tylko w swych motywacjach po¬znawczych, ale też w wyznawanym i stosowanym systemie wartości. Antropo¬log będzie raczej wybierał tak zwane mniejsze zło, którym będzie mu się za¬zwyczaj wydawać utrata tożsamości kulturowej badanego społeczeństwa. Wię¬cej zła mogą spowodować władze administracji kolonialnej lub postkolonial-nej, decydując się na arbitralne decyzje, które znacznie bardziej brutalnie mo¬gą doprowadzić do ruiny społeczności pierwotnej.

Znamienne jest, że wraz ze zmianami zachodzącymi w ciągu ostatnich stu lat w obrębie kultury europejskiej zmieniał się zakres obyczajów potępia¬nych przez antropologów. Dawniej takie obyczaje, jak na przykład poligamia, budziły znacznie większą niż obecnie niechęć, oburzenie i dążenie do zmiany. Odmienności kulturowe w zakresie obyczajów odnoszących się do życia sek¬sualnego i związane z nimi instytucje budziły znacznie więcej emocji niż w cza¬sach nam współczesnych, co można niewątpliwie wiązać ze zmianami odczuć Europejczyków, a przede wszystkim ze wzrostem tolerancji. Obecnie znacznie większe oburzenie budzi na przykład niska pozycja kobiety, znęcanie się nad dziećmi czy w ogóle słabszymi, dręczenie zwierząt lub, szerzej, stosowanie przemocy. Pod wpływem psychoanalizy zaczęto zwracać uwagę na takie zjawi¬ska, jak trening czystości w niemowlęctwie, sposób odstawiania od piersi, sto¬pień permisyjności rodziców w zakresie wczesnych zabaw seksualnych itp. W tych kwestiach obce kultury są zawsze mniej lub bardziej świadomie po¬równywane z cywilizacją zachodnią.

Problemy związane z uznawaną przez badacza hierarchią wartości poja¬wiają się także, gdy spotyka się on ze zjawiskami, które budzą jego głęboką niechęć, a wręcz odrazę. O poznawaniu jakkolwiek rozumianej natury ludz¬kiej, istoty człowieczeństwa, wspólnoty ludzkiej w jej różnorodności, a szcze¬gólnie w sytuacjach dramatycznych, badacz przemian afrykańskich kultur, Collin Turnbull, pisze: „łapiemy się na tym, że obserwujemy i badamy samych siebie, że jest to podróż w poszukiwaniu zasadniczych cech ludzkich, a na za¬kończenie dokonujemy odkrycia: człowiek w pewnych warunkach może za¬tracić cechy ludzkie i może się to przytrafić każdemu z nas." (1980: 1).

Najogólniej rzecz biorąc, wartości przyświecające badaniom antropolo¬gicznym zmieniały się w ciągu ostatnich stu lat przeobrażeń cywilizacji euro¬pejskiej. Rzadko który antropolog uznaje dziś za własne wartości badaczy XIX-wiecznych, inspirowanych liberalizmem i wiarą w postęp. Wiara w na¬ukę, rozwój przemysłu i demokrację nie jest dziś już tak szeroko podzielana. Zachodnie, zurbanizowane społeczeństwo przemysłowe w coraz mniejszym stopniu pozostaje wzorem wszelkich społeczeństw.

Uwikłanie antropologii i innych nauk o człowieku w system wartości do¬minujący w epoce i w społeczeństwie, w których dyscyplina ta się rozwijała i rozwija, jest problemem subtelnej natury. Osobną i wyjątkowo interesującą sprawą byłaby analiza wpływu przemian systemu wartości dokonujących się w ciągu ostatnich dziesięcioleci na dzieje antropologii i jej badania. Wartościu¬jąca strona badań i dociekań antropologicznych jest bardzo wyraźna i nawet jeśli założy się możliwość znacznego uwolnienia się tej nauki od wartości, za¬wsze pozostaje to, co Thomas Mann w powieści Wyznania hochsztaplera Fe¬liksa Krulla nazwał „sympatyzującym rozumieniem".

3.3. Antropolog a ideologie


Społeczeństwo, do którego należy antropolog, nie jest jednolite. Często staje on przed wyborem ideologii, kierunku politycznego określających war¬tości, które będą kierowały jego działalnością. W latach 60. naszego stulecia antropologowie - przynajmniej w Stanach Zjednoczonych - musieli się opo¬wiedzieć po stronie antropologii zaangażowanej, walczącej, wychodzącej po¬za aule uniwersyteckie lub pozostać uczonymi zamkniętymi w „wieży z kości słoniowej", oderwanymi od życia. W zróżnicowanym społeczeństwie wybór ideologii, którą antropolog będzie się kierować w działaniu, decyduje o wielu praktycznych skutkach jego ściśle akademickich poczynań, choć z pewnością często te skutki są od niego niezależne.
Gdy w grę wchodzi konkretny program działania dotyczący badanej społeczności, należy określić cele, którym ma on służyć, oraz metody, który¬mi ma być wprowadzany. Z analitycznego punktu widzenia istotne jest rów¬nież rozróżnienie sfery celów ostatecznych i sfery skutków, choć zazwyczaj rozróżnienie to nie jest łatwe. Cele ostateczne programów dotyczących in¬nych kultur, albo mają jakiś związek z dążeniem do ocalenia kultury tubyl¬czej, albo omijają tę sprawę i są skierowane na zniesienie odmienności kul¬turowej i na asymilację do wzorów i systemu wartości kultury europejskiej. Wybór między tymi cełami jest dla badacza najtrudniejszy. W praktyce zazwyczaj - z powodów, o których już była mowa - wybiera on ten drugi. Jednak zaangażowanie ideologiczne, na przykład w doktrynę głoszącą abso¬lutne prawo do pełnego pluralizmu i relatywizmu, narzuca antropologowi konieczność dokonywania takich wyborów działania, które asymilację prze¬suwają na płan dalszy.

Przed tego rodzaju problemami staje przede wszystkim antropolog prak¬tyk, niejako z urzędu zajmujący się antropologią stosowaną i pełniący rolę eks¬perta, od którego wymaga się podejmowania decyzji łub przynajmniej zajęcia stanowiska doradczego. Jednakże każdy przedstawiciel tej dyscypliny styka się z podobnymi problemami. Siła uwikłania antropologa w problemy wyborów ideologicznych zależy w praktyce badawczej od stopnia jego zażyłości z badaną zbiorowością, od zaufania, jakie zdołał u jej przedstawicieli zdobyć, a tak¬że od osobistych z nimi stosunków.


  PRZEJDŹ NA FORUM